Archiwum
O autorze
Ostatnie wpisy
Zakładki:
Blogi na inne fascynujące tematy
Ciekawe strony o psach
Strona hodowli
![]() Utwórz swoją wizytówkę |
poniedziałek, 29 sierpnia 2011
W niedzielę byłyśmy w Wanią na wystawie w Białymstoku. Szkoty sędziowała Galina Zhuk z Białorusi, bardzo sympatyczna i kulturalna pani. Wania dostała ocenę doskonałą i drugie miejsce. Z oceny najbardziej podobało mi się stwierdzenie „idealna głowa”. Chodziło oczywiście o wygląd Wańkowej głowy, a nie o zawartość. Na drugim planie bulterier w olbrzymiej obroży. Bardziej charakterystyczne, nabijane ćwiekami postaram się ufocić przy okazji kolejnej wystawy Yorczki w papilotach. Piękno musi boleć... Kibicowałyśmy mało popularnej rasie terierów o długiej nazwie „Irish soft coated wheaten terrier”. Bardzo sympatyczne psiaki, co widać na załączonych zdjęciach. Mówi się, że właściciele upodabniają się do swoich psów. Czy rzeczywiście? Kilka fotek z wystawy: Handlerka w zadziwiający sposób wydaje się upodabniać do każdego psa, którego wystawia. Pełny profesjonalizm. Tagi:
bulterier
Irish soft coated wheaten terrier
kynologia
terier szkocki
wystawa psów rasowych
Yorkshire Terrier
13:30, whitewestie ,
Wystawy
Link Dodaj komentarz »
sobota, 27 sierpnia 2011
Ostatnie dni sierpnia spędzam na próżnowaniu. Nieustannym źródłem inspiracji jest dla mnie książka Toma Hodgkinsona „Jak być leniwym”. Autor przypomina o cudownej i zapomnianej sztuce próżnowania czyniąc z nic-nie-robienia doskonały przepis na życie. Pomysł dość rewolucyjny w czasach wyznających kult pracowitości czy wręcz pracoholizmu. Zaczynam więc prywatną rewolucję wylegując się na hamaku i czytając książki. W grupie zawsze raźniej, a lenistwo wśród przyjaciół też jest znacznie przyjemniejsze Próżnować można także włócząc się bez celu...
środa, 24 sierpnia 2011
Jest taka opowieść o Żydzie i kozie:
piątek, 19 sierpnia 2011
Z czasem wspomnienia coraz bardziej bledną. Coraz trudniej jest mi przypominać sobie nazwy mijanych miejsc, szczególnie jeśli są to przydrożne miejscowości, w których zatrzymywaliśmy się na krótki odpoczynek. W każdej z nich czekały na nas tłumy psów. Nigdy nie obwieszczały szczekaniem przybycia obcych. Zazwyczaj spokojnie i w milczeniu obserwowały rozwój wydarzeń. Chętnie zawierały znajomości, szczególnie skuszone kawałkiem placka albo resztkami z talerza. Po zjedzeniu odchodziły lub kontynuowały przerwaną drzemkę. Zupełnie jakby kierowały się buddyjską zasadą nie przywiązywania się. Psia filozofia: życie płynie więc bierz je takim, jakie jest. Nie spodziewaj się zbyt wiele, to unikniesz rozczarowania. Przy posterunku wojskowym psy obserwowały nas z góry. Skuszone ciastkami zdecydowały się podejść bliżej W jednej z wielu podobnych miejscowości po drodze Jeden z moich ulubionych psów, wyglądający niemal jak sadhu, wędrowny asceta. Sierść skołtuniona w dready i przenikliwe spojrzenie
środa, 17 sierpnia 2011
Po trzech tygodniach z trzema psami wciąż wszystkie żyjemy. Nie jest to wymarzone życie, ale daję radę. Wania wciąż ujada na widok mijanych psów i przechodniów. Wika jej akompaniuje i ciągnie do przodu. Sara za to ciągnie się z tyłu, jakby chciała pokazać, że nie ma z nimi nic wspólnego i z żadną nie jest spokrewniona.
niedziela, 14 sierpnia 2011
Srinagarskie psy mają mocniejszą budowę niż te spotkane w Delhi. Często mają dużo bardziej obfitą szatę, dzięki której dobrze znoszą surowe zimy. Jeszcze kilka psich portretów: To nie psy, ale owce, czyli zdjęcie z cyklu "jakie zwierzęta można spotkać w centrum miasta" Absolutny hit Srinagaru: kolorowe kurczaki. Farbowane oczywiście.
środa, 10 sierpnia 2011
W naszej indyjskiej podróży zmierzamy na północ, by w końcu dotrzeć do Srinagaru. Nie obyło się bez przygód, jak jazda po wąskich, zatłoczonych i krętych górskich drogach z kierowcą- psychopatą. Na początku tylko wyprzedzał jak szaleniec, trąbiąc na wszystkich (co w sumie nie odbiegało od indyjskiego stylu jazdy) oraz pomimo zakazu kazał mi karmić przydrożne małpy tostami. Na postoju najprawdopodobniej upalił się haszyszem i wtedy zaczęła się prawdziwa jazda. Wciąż pamiętam, jak pędzimy na nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę, a kierowca puszcza kierownicę i wrzeszczy coś, machając rękami. Jednak po tych niezapomnianych emocjach dotarliśmy w końcu do Srinagaru, pięknej miejscowości w Kaszmirze, położonej nad jeziorem Dal. Na jeziorze zbudowane są domy mieszkalne oraz hotele, a mieszkańcy przemieszczają się łodziami. Odpoczywające psy. W upalny dzień szukają jakiegokolwiek zacienionego miejsca, by tam spać. Pod samochodem schroniła się cała psia rodzina Szczeniaki wraz z dorosłymi psami biegają po ulicy Szczenięce zabawy Dopiero z szerszej perspektywy widać, że szczeniaki ganiają się po dachu Psia miska W oczekiwaniu na ochłap
poniedziałek, 08 sierpnia 2011
Jak to niekiedy bywa, niedzielny ranek rozpoczął się od katastrofy. Internet nie działał, a na środku pokoju leżała anonimowa psia kupa. Podejrzani ci sami, co zwykle. Zdarzenia nie powiązane ze sobą, ale wystarczyło by popsuć dzień. Nie pozostało mi nic innego, tylko spakować psy do samochodu i wywieźć je na wieś, gdzie smakowały wolności. A ja przeglądałam psie zdjęcia z Amritsaru. Zdjęcie z wnętrza Złotej świątyni Nieco inne psy widziałam na granicy indyjsko- pakistańskiej, gdzie pojechaliśmy obejrzeć dość absurdalną uroczystość zamknięcia granicy. Po obu stronach granicy dziwacznie ubrani żołnierze wykonują kroki jakby przeniesione z Ministerstwa głupich kroków Monty Pythona, przechodząc do granicznej bramy i z powrotem. Wszystko to przy dźwiękach muzyki oraz olbrzymim aplauzie zgromadzonego tłumu. Granicy pilnowali żołnierze z psami, spacerujący miarowym krokiem. Towarzystwo psa dodawało im powagi, a granica wydawała się przez to pilnie strzeżona, nawet pomimo tłumów ludzi przybyłych by obejrzeć spektakl.
czwartek, 04 sierpnia 2011
Ledwo wróciłam z wakacji, a tu kolejne wyzwanie: opieka nad trzema psami. Ponieważ moi rodzice wyjechali, Wika trafiła do mnie. I zaczyna się kolejna przygoda. Podsumowując, wychodzenie na spacer z trzema psami, z których jeden jest grzeczny, drugi ciągnie, gdy na horyzoncie pojawi się pies, rower, rolkarz, gołąb lub cokolwiek interesującego a trzeci ciągnie cały czas przypomina sporty ekstremalne. Jeszcze tylko 3 tygodnie....
środa, 03 sierpnia 2011
Nie wszystkie psy indyjskie pozostawione są same sobie i bezpańskie. W miastach, gdzie mocniejsze są wpływy europejskie (Delhi, Shimla) można zobaczyć psy wyprowadzane na smyczy. Wydaje się, że traktowane są podobnie, jak nasze psy, pełniąc funkcję domowych ulubieńców. Często są to psy wyglądem przypominające rasy europejskie, owczarki niemieckie widziałam kilka razy i zdecydowanie prowadziły pod względem popularności. Na początek najsławniejsza posiadaczka psów: Indira Gandhi, wieloletnia premier Indii. Zdjęcie zdjęcia z jej życia prywatnego zrobiłam w muzeum Indiry Gandhi w Delhi i przedstawia ją wraz z psami podczas spaceru. I mniej znani posiadacze psów. Ktoś powiedział, że ten człowiek jest niewidomy, dlatego prowadzi psa na smyczy. Niestety, nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć prawdziwości tego stwierdzenia. Pan z psem w pobliżu naszego hotelu. Gdy robiłam psu zdjęcia zachwycając się, że taki ładny, natychmiast zaproponował mi sprzedaż szczeniaka. Nie ma to jak hinduski zmysł do interesów. Jeśli pies, to tylko owczarek niemiecki. Miałam wrażenie, że to najbardziej popularna rasa, bo widziałam ich aż kilka. Na drugim miejscu cocker spaniele. Trzeciego miejsca nie ma, ale byłam w Indiach zbyt krótko :) Oczywiście nikt nie przejmuje się takimi drobnostkami jak sprzątanie po psie. Prawdę mówiąc, na przechodnia czekają dużo większe niebezpieczeństwa niż wdepnięcie w psią kupę. Na przykład kupa słonia. To nie fatamorgana, to słoń o poranku na ulicy Delhi. To może być głos w dyskusji "Jakie zwierzęta są zdecydowanie zbyt duże, by trzymać je w domu w mieście". Gdy słoń się oddalił, pojawiły się woły. W Delhi można było kupić różne gadżety z psami: skaczące pieski oraz znane i lubiane u nas w latach 80-tych, stawiane na tyle samochodu pieski chore na chorobę sierocą, wybijające rytm podróży monotonnym kiwaniem głową. |